niedziela, 7 września 2014

"Czternaście fibul" - Prolog

PROLOG
    Kolejna strzecha szybko zajęła się ogniem. Rozżarzone iskierki osiadły na naramiennym tatuażu około czterdziestoletniego mężczyzny.
- Kurwa – syknął – przecież te debile wiedzą, że tu jestem.
    Odepchnął na pogrążone już w ogniu siano kobietę, którą właśnie gwałcił. Nie zważając na jej wrzask spokojnie ubrał skórzane spodnie i szybkim krokiem wyszedł ze stodoły. Nie zauważył nawet przytulonych do siebie dwóch niespełna siedmioletnich dziewczynek skulonych przy przeciwległej do wyjścia ścianie. Nie zauważył nas...
*
- Menanti! - głos wyrwał ją z zamyślenia – mówię do ciebie!
   Spojrzała na niebieskooką dziewczynę. Rzekła:
- Przepraszam. Zamyśliłam się. Pamiętasz ten dzień? - położyła nacisk na przedostatnie słowo.
   Pytanie było retoryczne. Wiedziała, że jej siostra pamięta, więc kontynuowała:
- Menacne... Myślisz... Że... On nas nie zauważył... Czy może... Zostawił nas specjalnie?
- A czy to ważne? Nawet jak nas widział to zostawił nas na pastwę ognia. To, że żyjemy... To cud. Szczęście w nieszczęściu – odparła – albo wręcz przeciwnie...
- A jeśli on wiedział, że przeżyjemy? Widział nas i dał nam szansę?
- Ale pierdolisz Menanti. Dał szansę dwóm siedmiolatkom zostawiając je oparte o drewnianą ścianę płonącej stodoły... Lepiej zobacz co mam - rzekła dumnie unosząc dwa martwe zające.
- Och. Naprawiłaś swój łuk?
- Głupia Menanti. Oczywiście, że nie. Wzięłam twój jak spałaś.
   Dziewczyna nic nie odparła. Szybko zajęły się oprawianiem zwierząt. Rozpaliły małe ognisko. Podczas gdy Menacne pilnowała ognia i pieczeni Menanti pokroiła chleb i przyrządziła buraczaną surówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz